Szkoła Podstawowa nr 2 im. Jana Pawła II w Wieliszewie

Witaj Hiszpanio - czyli II Międzynarodowa wymiana w ramach projektu ArTa

Kolejna przygoda z Erasmus+

Projekt „ArTa” trwa już od ponad roku i dostarcza naszym uczniom wielkich wrażeń oraz wzbogaca ich o nowe wspaniałe doświadczenia.  

„ArTa” finansowany jest przez Unię Europejską i obejmuje po dwanaścioro uczniów i troje nauczycieli z pięciu szkół znajdujących się na terenie czterech państw: Malty, Włoch, Hiszpanii i Polski. Jego głównym założeniem jest poszukiwanie w dobie globalizacji własnej tożsamości kulturowej w lokalnych historycznych opowieściach i legendach. W ramach ArTa odbyły się już dwa spotkania robocze nauczycieli: w Viterbo we Włoszech w listopadzie 2017 r. oraz w hiszpańskiej gminie: Herrera Del Duque – w styczniu tego roku. W kwietniu tego roku Szkoła Podstawowa nr 2 im. Jana Pawła II przyjęła gości zagranicznych: 12 uczennic i 3 nauczycieli z Liceo Santa Rosa w Viterbo w ramach I Międzynarodowej wymiany. Uczennice zostały ugoszczone u rodzin mieszkających na terenie naszej Gminy i wspólnie z osiemnaściorgiem uczniów z naszej szkoły uczestniczyły w tygodniowym programie bezpośrednio związanym z tematem projektu.

Dziś pragniemy na świeżo podzielić się naszymi odczuciami po kolejnej wymianie uczniów. Przygoda życia, dla niektórych pierwszy lot, pierwszy wyjazd za granicę, II Międzynarodowa wymiana w ramach projektu „Artisans of Tales” programu Erasmus + odbyła się na początku października 2018. 12 uczniów i 3 nauczycieli ze Szkoły Podstawowej nr 2 im. Jana Pawła II w Wieliszewie spędziło wspaniały roboczy tydzień wraz z Włochami ze szkoły podstawowej w Vignanello oraz Hiszpanami uczęszczającymi do goszczącej nas szkoły w miejscowości Herrera del Duque w Hiszpanii. Wrażenia i odczucia jednej  z uczestniczek spisane zostały w zamieszczonym poniżej „Pamiętniku Erasmuski”.

 PONIEDZIAŁEK Nareszcie! Długo wyczekiwany moment nadszedł. Po wielu godzinach podróży, dotarliśmy do celu. Hiszpańskie rodziny powitały nas wielkimi brawami i szerokim uśmiechem. Uczestnicy wymiany zostali sobie przedstawieni, po czym rozjechaliśmy się do domów. Mimo, że większość rodziców nie znała języka angielskiego, biła od nich pozytywna energia. Podróż do domu moich gospodarzy trwała około 25 minut, rozmawialiśmy o okolicy i wymienialiśmy się podstawowymi informacjami o sobie. Podarowałam Giulii, mojej włoskiej koleżance i Guadalupe, córce gospodarzy polskie przysmaki, by tradycji stało się zadość - by wyrazić wdzięczność za ich otwartość i gościnność. Każda z nas była zmęczona więc po długiej podróży i lekko stresującym okresie zapoznawczym, udałyśmy się na spoczynek.

WTOREK Dlaczego moja gospodyni budzi mnie w środku nocy? A nie, tutaj o godzinie 7 jest jeszcze ciemno. Smaczne śniadanko, szybki makijaż i biegniemy do autobusu. W szkole czekały na nas różne zajęcia: - gra „find someone who”, która pomogła nam zapamiętać swoje imiona, gra miejska (biegać trzeba było więcej niż na lekcjach wf), dzięki której poznałam urocze miasteczko Herrera del Duque, układanie tekstów do piosenek i w końcu wspólny taniec – Krakowiak, którego nauczyłyśmy naszych partnerów. Wolne popołudnie z rodziną rozpoczęłyśmy od wizyty u przemiłej babci Guadalupe, która ugościła nas regionalnymi przysmakami, w większości własnej roboty. Następnie spotkałyśmy się z przyjaciółmi naszej hiszpańskiej przewodniczki. To była świetna okazja by uczyć się ich rodzimego języka, gdyż dziewczęta i chłopcy po angielsku potrafili się tylko przywitać.  Śmialiśmy się przy tym chyba na całe miasteczko Valdecaballeros. Wieczór upłynął nam w gronie rodzinnym, w przyjaznej atmosferze, przy pysznej, regionalnej kolacji. ŚRODA. Jakże szybko czas tu płynie. Time flies when you are having good time, jak mawiają Anglicy. Dzisiejszy dzień zdecydowanie można zaliczyć do bardzo intensywnych. O godzinie 9, trzy autokary zawiozły nas do zabytkowego miasteczka - Mérida. Czułam się jak w Atenach, czy Rzymie – świetnie zachowane fragmenty amfiteatru zrobiły na nas ogromne wrażenie. Mieliśmy chwilę na zrobienie pamiątkowych zdjęć, po czym anglojęzyczny przewodnik krótko opowiedział nam historię tego miejsca. Odwiedziliśmy także dwa inne miejsca w tym miasteczku, sprzed 3000 lat! Kolejnym punktem programu było miasteczko Ceceres położone około 60 km od Méridy. Właśnie tam nakręcono kilka odcinków serialu „Gra o Tron”. Zabawny przewodnik, w towarzystwie dwóch aktorów opowiadał nam o przeszłości tego miejsca i o legendach z nim związanych. Niestety w języku Hiszpańskim... Mocno zmęczeni po całym dniu wrażań udaliśmy się do szkoły, gdzie czekali już na nas rodzice, by zabrać nas do swoich domów.

CZWARTEK 12 km pieszo? Nawet o tym nie myślałam siedząc w autobusie, ba, ja się tego nawet nie spodziewałam! O planowanej górskiej wędrówce dowiedziałam się po przybyciu do szkoły, dziwnie nie domyśliłam się w jakim celu nasi nauczyciele prosili nas o założenie na ten dzień wygodnych butów. Rano było dość chłodno, więc szło się nam całkiem żwawo.  Pod górę, z góry, pod górę, przerwa i tak w kółko ale daliśmy radę! Dotarliśmy do ślicznej kapliczki na zboczu wzgórza, mieszczącej cudowną figurkę Matki Bożej Pocieszenia. Tam wspólnie odmówiliśmy Zdrowaś Maryjo, każdy w swoim języku i usłyszeliśmy kilka słów powitania (również po polsku!) przygotowanych przez miejscowego księdza. Następnie mieliśmy czas na zjedzenie śniadania z bardzo ładnym widokiem, po czym rozpoczęły się różne zabawy integracyjne, które pomogły nam się lepiej poznać. W czasie drogi powrotnej dużo rozmawialiśmy z młodszymi kolegami i koleżankami. Czasem po angielsku, czasem po polsku i czasem po hiszpańsku. W mojej rodzinnej miejscowości byłam około godziny 15. Po 2 godzinnej przerwie zwanej „siestą” wyszłyśmy na dwór z przyjaciółkami Guadalupe. Tu życie odbywa się głównie poza domem, nikt nie siedzi sam godzinami przy telefonie. Chyba dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym śmiało mogę powiedzieć, że zostałabym tu dłużej, może tydzień, może miesiąc, a może na zawsze?

PIĄTEK Poranna rutyna, czyli śniadanie, wymiana uśmiechów z gospodynią i autokar. Dzisiaj mniej chodzenia, a więcej przyswajania wiedzy i wymiany informacjami, które w różnych formach przedstawialiśmy sobie nawzajem. Polska strona przygotowała film o szkole, prezentację o polskich tradycjach patriotycznych i dożynkach, o tradycjach Bożego Narodzenia i Nocy Świętojańskiej. Te wszystkie prace wywarły na naszych rówieśnikach spore wrażenie. Następnie obejrzeliśmy filmy i prezentacje naszych partnerów. Bardzo nam się podobały, zwłaszcza, że nie znaleźliśmy odpowiedników ich tradycji pośród naszych. Kolejnym punktem programu była wizyta u burmistrza Herrery del Duque. Krótko podziękował nam za przybycie i wręczył regionalne pamiątki. Wróciliśmy do szkoły, gdzie Hiszpanie przedstawiali nam swoje tradycyjne śpiewy i tańce. W czasie przerwy poznawaliśmy innych uczniów szkoły i robiliśmy pamiątkowe selfie. Po obiedzie, z moja Hiszpańską rodzinką udałam się do miejscowości Guadalupe - uważanej za jedno z najpiękniejszych miasteczek Hiszpanii. Jestem niezwykle wdzięczna za tę wycieczkę, gdyż znajdowała się tam chyba najpiękniejsza Bazylika, jaką miałam okazję jak dotąd zobaczyć w moim życiu. Zostałam dokładnie oprowadzona po klasztorze i okolicy. Stamtąd pojechałyśmy na pożegnalną kolację, przygotowaną przez gospodarzy w hiszpańskim stylu. Delegacje nauczycieli wymieniły się upominkami, wygłosiły krótkie przemowy, a następnie zrobiliśmy sobie wszyscy pamiątkowe zdjęcia z rodzinami.  Szkoda, że to już koniec. SOBOTA. Dziś pierwszy dzień, w którym  wstałam, gdy już świeciło słońce! Przed południem pojechaliśmy do Helechosy, ważnego miejsca dla okolicznej społeczności. Ludzie tu żyją z hodowli owiec i kóz, z uprawy korka i oliwek oraz z produkcji miodu eukaliptusowego. Ważną częścią lokalnego przemysłu jest łowiectwo i myślistwo. Zwiedziliśmy więc muzeum łowiectwa, gdzie dowiedzieliśmy się, jak tropić zwierzynę (najwięcej tu jeleni i danieli) oraz w jaki sposób pozyskiwać żywicę z pinii. Mieliśmy też wolny czas, żeby korzystać z różnych atrakcji, takich jak targowisko z różnymi przysmakami, czy strojami na polowanie, strzelanie z łuku, czy zjazd tyrolką - to wszystko umieszczone na obszarze zamieszkanym przez dzikie zwierzęta i otoczonym górami. Znaleźliśmy też czas na krótki spacer po terenie łowieckim. Po powrocie do domu - wolne popołudnie, ale zanim... Siesta, fiesta i maniana! Hiszpanka udała się na drzemkę a ja i Giulia w tym czasie zmierzyłyśmy się z pakowaniem naszych walizek. Wieczorem wybrałyśmy się na farmę oddaloną o 3 km od domu a następnie - ostatni punkt programu, czyli wycieczka w góry. Tyle ile mogłyśmy, wjechałyśmy autem, ale najbardziej stromy fragment przebyłyśmy pieszo. Szlak miał około 3 kilometrów. Zatrzymywałam się co 5 minut robiąc zdjęcia i myśląc, że piękniej już być nie może, ale moje myśli zataczały błędne koło. Widoki naprawdę zapierały dech w piersiach, zwłaszcza, że na szczyt dotarłyśmy w takcie zachodu słońca. Emocje były tak duże, że nie odczuwałam zmęczenia aż do momentu powrotu do domu. To był naprawdę najpiękniejszy wieczór przed wyjazdem, jaki mogłam sobie wyobrazić. Niedziela: Wczesna pobudka, tym razem bez uśmiechu na ustach. Gdy czekaliśmy na autokar, mama Guadalupe zaprosiła mnie ponownie - przyjadę, gdy tylko będę miała ochotę - jej drzwi będą dla mnie zawsze otwarte. Po takich słowach nie mogło obyć się bez łez wzruszenia. Rozstanie z Guadalupe było równie ciężkie. Jeden długi uścisk znaczył więcej niż tysiąc słów dziękuję Wsiadłam do autokaru ze smutkiem i towarzyszącą mi myślą - jeśli będzie okazja to chętnie tu wrócę. Podróż odbyła się bezpiecznie. Wspominaliśmy najlepsze chwile, oglądaliśmy zdjęcia i zanim się obejrzeliśmy byliśmy już w Warszawie. Ale zaraz zaraz, oprócz walizki i kurtki na zimny wieczór wziełam ze sobą coś jeszcze, tego miałam, gdy leciałam do Madrytu, ach tak - jest to bagaż pełen wspomnień, nie trzymam go w ręku, tak jak walizki. Jego miejsce pozostanie na długo w moim sercu.

Marcelina